Jak prowadzić blog omijając social media i życie blogosfery

Standardowa procedura uruchamiania bloga wygląda zazwyczaj w ten sposób. Wpadamy na pomysł, rejestrujemy domenę, kupujemy hosting, wybieramy CMS, dostosowujemy wygląd, piszemy wartościowe artykuły, walimy informacje w sieciach społecznościowych i zaczynamy sensownie udzielać się u konkurencji przejmując część ruchu oraz zyskując stałych czytelników. Realizacja przepisu na sukces jest prosta, łatwa, przyjemna, a po upływie miesiąca cieszymy się regularnymi wpłatami na konto od prawdziwej rzeszy reklamodawców.

OK, zgoda, końcówkę trochę ubarwiłem. Praca z blogiem wymaga dużej ilości czasu i poświęcenia, a wspomniana konkurencja nie zawsze musi garnąć się do współpracy i może najzwyczajniej w świecie nie życzyć sobie naszej podlinkowanej opinii na swojej stronie. W drugiej opcji problemu z blogosferą jesteśmy administratorem stukającym teksty w ciemnej piwnicy i olewamy wszystkie towarzystwa wzajemnej adoracji oraz media społecznościowe. Mówiąc poważnie, czasami po prostu może nam nie być po drodze z wpychaniem swojego projektu gdzie tylko się da i oczekiwaniem zwrotu włożonej u kogoś pracy. W takim wypadku musimy wybrać inny tor rozwoju strony.

Nie korzystając z dobrodziejstw ukształtowanej już społeczności powinniśmy uważniej przyjrzeć się pisanym tekstom, tytuły dobierając pod kątem poszukiwanych problemów/tematów i zapytań wpisywanych przez naszych potencjalnych czytelników w wyszukiwarce. Wymaga to zdecydowanie więcej dyscypliny. Dbamy o odpowiednie nasączenie artykułów słowami kluczowymi, linkowanie wewnętrzne, styl, oznaczanie ważniejszych fragmentów, a co najważniejsze o to, aby w wśród literek znalazło się miejsce na interesującą czytelnika treść. Nie tworzymy pod ogólny motyw przewodni, ale pod konkretne zagadnienia. Co więcej mamy dosłownie chwilę, aby przekonać osobę przychodzącą bez wystawionej nam przez inną stronę rekomendacji. Staramy się również zwrócić uwagę odwiedzającego na powiązane wpisy i zaczepić się w jego pamięci. Naszym skarbem jest każdy przypadkowy gość i musimy zrobić wszystko, aby zatrzymać go na blogu jak najdłużej. Nie wolno nam także zapomnieć o obserwowaniu aktualnych trendów oraz pozycjonowaniu wybranych fraz, co wymaga sporego wyczucia i wielu godzin nauki. Dobrym pomysłem jest też przypisanie autorstwa publikacji w Google. Ludzie chętniej wchodzą w teksty wzbogacone o zdjęcie blogera, a do tego zaczną nas utożsamiać z witryną. Ciekawą szansą na pozyskanie użytkowników są również prośby o pomoc i pytania zamieszczane na forach internetowych, często zbywane przez stałych bywalców. Opisujemy kwestię na naszej stronie i zamieszczamy odpowiedź z informacją, że znaleźliśmy takie rozwiązanie. Trzeba się tu wykazać sporą kreatywnością, zmysłem przewidywania ludzkich zachowań. Od tego czy trafimy z tematami i odpowiednio je wypromujemy zależy przetrwanie projektu.

Rozkręcenie bloga bez udziału w istniejących już społecznościach jest możliwe, choć wymaga sporego wysiłku. Oczywiście najlepiej jest łączyć obie metody, jednak często skupiając się na jednej, albo drugą traktujemy po macoszemu, albo zwyczajnie nie mamy już na nią czasu. Niezależnie od obranej drogi pamiętajcie, że najważniejsza jest jakość i ciężka praca.

Powiązane wpisy: