Tak upada kolejny wielki mit z dzieciństwa. Dorosłość mierzona posiadaniem telefonu na abonament. Po wieloletniej zobowiązującej znajomości z Orange właśnie wróciłem do korzystania z usługi typu prepaid. Na pierwszy rzut oka jest to krok wstecz, ale przy bliższym poznaniu okazuje się, że oferta skierowana do młodych, często jeszcze niepracujących, ludzi jest po prostu bardzo dobra.
Wieki temu moim głównym argumentem podawanym na korzyść standardowego rachunku był stały dostęp do kluczowych funkcji. W najgorszym wypadku trzeba było zapłacić więcej (czasami dużo więcej), ale nad głową nie krążyło mi ciągłe zagrożenie niedoborem środków na koncie. Sympatia czekająca na odpowiedź do momentu kolejnego doładowania, brak możliwości zakomunikowania spóźnienia, wpatrywanie się w telefon i czekanie aż ktoś w domu w końcu sobie o dziecku przypomni i dzwoniąc dowie się, że tkwi ono daleko za miastem bez opcji powrotu autobusem. Takich sytuacji miałem mnóstwo, jak każdy.
Dziś w ofertach na kartę króluje No Limits. Np. w Virgin Mobile za 29 zł miesięcznie dostajemy SMSy i rozmowy bez ograniczeń, do wszystkich. Co więcej w cenie zawarty jest także pakiet 2GB (w czasie wakacji 5GB) internetu, a po jego wykorzystaniu jedynie zmniejsza się przepustowość. Powtarzam: Za 29 zł miesięcznie, bez umowy. Wirtualni operatorzy sprawili, że na rynku znów pojawiły się propozycje, które wydają się elektryzujące. Koniec z zażenowaniem podczas walki o każdą złotówkę, minutę, megabajt przy podpisywaniu cyrografu na kolejne dwa lata. Gdy konkurencja dogodzi jeszcze bardziej można się przenieść zachowując dotychczasowy numer. Jest wybór, jest wolność, są możliwości.
Generalnie wiele się tu zmieniło w ostatnim czasie. W zapomnienie odeszło bieganie do kiosku po zdrapkę. Obecnie zapłacić można szybkim przelewem, PayPalem, punktami otrzymanymi za polecenia, a nawet SMSem uruchamiającym dyspozycję zaczerpnięcia środków z podpiętej karty. Nie ma przeszkód, aby doładowywać konto wiele razy w każdej wybranej chwili, aczkolwiek w przypadku ofert bez limitów wystarczy zrobić to raz w miesiącu. Wszystkie informacje na temat ważności i zasobów aktywowanych pakietów wyświetlają się w czasie rzeczywistym na stronie internetowej i w dedykowanej aplikacji. Dane są klarowne dla użytkownika. Nie trzeba gdziekolwiek dzwonić lub wysyłać wiadomości, żeby sprawdzić saldo. A teraz najlepsze. Nie dostałem dotąd jakiegokolwiek SMSa lub maila ze spamem.
Chociaż wpis ten podszyty jest grubą warstwą entuzjazmu, to moją intencją nie jest przekonanie kogokolwiek do prepaidów, jako zbawienia i jedynego słusznego rozwiązania. Sądzę, że przeglądając oferty Vikings, Virgin, Red Bull, Lyca oraz pozostałych firm można znaleźć coś ciekawego dla siebie. Ba, można na tej trochę zapomnianej grządce odkryć sensowną alternatywę dla klasycznego abonamentu, ale wiele zależy też od naszej pracy i upodobań. Ja poszedłem na całość. Zdecydowałem się na dołączenie do Mobile Vikings ze względu na sposób, w jaki korzystam ze smartfona. U mnie dzieli i rządzi internet. Mało dzwonię, dużo piszę, czytam, przeglądam. Za 29 zł mam pakiet 4GB danych ze zmniejszeniem przepustowości po przekroczeniu tej wartości, do tego nielimitowane SMSy do wszystkich i rozmowy w rodzinie Play (zresztą taką nazwę sieci pokazuje mój iPhone). Za połączenia do innych operatorów płacę 19 groszy, z tym że cała kwota dostępna jest do wydania na ten cel. Wychodzi zatem około 150 minut.
Obok internetu LTE (w Szczecinie działa bez zarzutu) do Wikingów przekonały mnie zasoby, które przechodzą na kolejne miesiące oraz ogólna prostota widoczna zarówno w ofercie, jak i rozwiązaniach wspomagających klienta. Tu nie trzeba wpisywać kodów i aktywować czegokolwiek. Wystarczy co 31 dni doładować konto. Przeniesienie numeru również było banalne. Wypełniłem formularz na stronie i zapłaciłem za pierwsze doładowanie. Po tygodniu otrzymałem kartę oraz dokumenty do podpisania i odesłania (list powrotny był już opłacony). Następnie wyznaczony został dokładny termin operacji. Przełożyłem SIMkę i to właściwie wszystko. W ten sposób po upływie prawie 10 lat wróciłem do usługi prepaid. Zostałem Wikingiem. Zobaczymy na jak długo.