Moje 7 dni z tabletem zamiast komputera (podsumowanie)

Spodziewałem się morderczego tygodnia, a było tylko kilka momentów frustracji. Tablet wypadł zdecydowanie lepiej niż mogłem przypuszczać i choć nie jest w stanie całkowicie zastąpić w moim życiu komputera, to nareszcie udało mi się znaleźć dla niego jakąś sensowną przestrzeń.

Na co dzień zajmuję się tworzeniem oraz prowadzeniem stron internetowych. Klecę grafiki, edytuję fotografie, pisze teksty, grzebię w kodzie, przeglądam nowości itp. O ile pierwsze dwie czynności są trudne do wykonania w zakresie, którego potrzebuję, o tyle z resztą poradziłem sobie całkiem nieźle. Powiem więcej, pisanie na tablecie wyposażonym w klawiaturę to czysta przyjemność. Myślę, że zostanę przy takim sposobie tworzenia treści na dłużej. Po prostu stukanie zdań na niewielkim, nierozpraszającym urządzeniu sprawdza się w moim przypadku lepiej niż współpraca z kombajnem „mogę zrobić jeszcze to i tamto”.

Tygodniowa przesiadka na tablet spowodowała małą rewolucję w kwestii programów, z których korzystam regularnie. Porzuciłem swój ukochany, archaiczny, makowy edytor tekstowy Writer i przeniosłem się na równie minimalistyczny iA Writer. Z perspektywy ograniczonych potrzeb, będący bliźniakiem wzbogaconym o wsparcie dla urządzeń mobilnych i iCloud. Jak mogłem bez tego żyć? Tak na marginesie iCloud świetnie funkcjonuje jako prosty schowek na dokumenty, więc w końcu trochę przekonałem się do tej usługi, choć we wszystkich pozostałych kwestiach nadal wolę korzystać z innych chmur. Zamieniłem też NotesTab Pro na zwykłe systemowe notatki, a RSS-y zacząłem przeglądać w programie Reeder przy wykorzystaniu iPhone’a. Po zamknięciu Google Readera i wywaleniu wspomnianego Reedera z Macintoshów oraz iPadów konsumowałem treści w przeglądarkowej wersji Feedbina. Na tablecie metoda ta nie najgorzej się sprawdza, ale nie jest na tyle wygodna, aby aspirować do trwałego rozwiązania. Jeżeli chodzi o aspekty społecznościowe, to Tweetbot spisuje się świetnie na wszystkich platformach. Natomiast obsługę Facebooka wolałem zrzucić na barki Safari, co świadczy o jakości appki przeznaczonej do zarządzania stronami.

Najbardziej brakowało mi jednak zamiennika dla programu Sparrow, mimo szczerych chęci i wielu testów nie znalazłem rozwiązania, które równie wygodnie pozwoliłby mi na poradzenie sobie z przytłaczającą ilością skrzynek oraz wiadomości. Średnio jest też z obsługą i aplikacjami dla WordPressa, ale tu wystarczy mieć trochę więcej cierpliwości. Blog prowadzić na tablecie można całkiem sprawnie, jednak wymaga to zmiany przyzwyczajeń. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku przeglądarki od Apple. Fakt, że pasek adresu nie jest też paskiem wyszukiwania na przemian doprowadzał mnie do szału i płaczu. W samym iOS chętnie przywitałbym pogodę na iPadzie, zmianę rozmiaru zdjęcia w podglądzie (przycinanie jest) oraz możliwość podzielenia ekranu na dwie części.

Mimo tych niedogodności iPad może z powodzeniem do swojej typowo tabletowej roli dołączyć miano alternatywy dla klasycznego komputera. Alternatywy, a nie perfekcyjnego zamiennika. Oczywiście nie zastąpi go w pełni, ale jako osoba zarabiająca na chleb przy użyciu stacjonarnego urządzenia byłem w stanie praktycznie kontynuować swoją działalność bez większych strat. Niektóre czynności trzeba było wykonywać na około (jak choćby edycja zdjęć na serwerze) inne uprościć, kwestie grafik odłożyć, jednak w gruncie rzeczy minione 7 dni nie różniło się dramatycznie od wszystkich poprzednich tygodni. Jestem przekonany, że kolejne wyzwania pozwoliłyby na odkrycie lepszych rozwiązań oraz poprawę metod pracy. Będę miał jeszcze ku temu okazję.

W ten sposób kończę życie wyłącznie z tabletem. Ale zaczynam nowy rozdział, iPad w końcu stanie się moim podstawowym towarzyszem podróży. Do tej pory woziłem świętą trójcę: laptop, tablet, smartfon. Teraz zrezygnuję z tego pierwszego i bezstresowo zyskuję sporo wolnego miejsca w plecaku. Czasami warto łamać przyzwyczajenia.

Powiązane wpisy: