Manchester United: reasumpcja transferów

Pierwsza kolejka Premiership w wykonaniu MU już za nami. Tym co najbardziej rzuca się w oczy jest fakt, iż poza jednym wyjątkiem niewiele się w grze klubu z Old Trafford zmieniło. Otóż, nadal akcje prowadzone są głównie w tych samych sektorach boiska, środek pola pozostaje zatrważająco mało kreatywny, a Rooney zasługuje by na stałe nazwać pozycję którą zajmuje jego imieniem.

Odejście Paula Scholesa urosło (głównie za pośrednictwem mediów) do rangi czynnika determinującego dalsze losy Manchesteru, niesłusznie. Pamiętajmy, iż rudowłosy pomocnik odgrywał rolę nieporównywalnie mniejszą do czasów swojej świetności, a jego główną zaletą był fakt, iż dawał teoretyczną możliwość wprowadzenia rozgrywającego. Diabły zamieniły, więc starzejącą się legendę na dorastającego jeszcze Cleverleya. Dokładniej mówiąc problemy z równą formą u końca kariery na problemy z równą formą u jej początku.

Trzymając się jeszcze linii pomocy Antonio Valencię zastąpił Young, będąc podobnym w efektach. Co do obrony Smalling przesunięty jak niegdyś Brown, a Evans najwyraźniej będzie zastępował któregoś ze stałych defensorów podobnie jak… Smalling w zeszłym sezonie. Analogicznie rozciągamy dalej:  Evans -> Jones. Jedyne miejsce w którym wyraźnie widać zmianę, to rzecz jasna bramka. I jaki by de Gea był, to i tak chodzi o fakt jaki (a właściwie: „kim”) nie jest. Nie jest van der Sarem. Powiedzmy sobie jasno, Edwin był w momencie zakończenia kariery najlepszym łapaczem na kontynencie. Nie można go przeskoczyć, co najwyżej dorównać, ale do tego potrzebny jest, właśnie, najlepszy bramkarz na kontynencie. David być może wkrótce ów pułap osiągnie, jednak obecnie potrzebuje czasu na aklimatyzację, ogranie i zyskanie pewności siebie w nowym otoczeniu.

Dajmy mu ten czas i szansę. Natomiast Manchester United koniecznie potrzebuje nowej twarzy w środku boiska, najlepiej gdybyby przypominała twarz czołowego europejskiego rozgrywającego. Dopiero wtedy będzie można powiedzieć, iż Czerwone Diabły dokonały wzmocnień.

P.S Berbatov (o ile zależy mu na regularnych występach) powinien czym prędzej zastanowić się nad zmianą pracodawcy, skoro pod nieobecność Hernandeza przegrywa miejsce w składzie nawet z Welbeckiem. Co do Kuszczaka, ciężko się wypowiadać, fakt momentu rozstania często jest trudny do uświadomienia samemu sobie i jeszcze trudniejszy do zaakceptowania.

Powiązane wpisy: