Barcelona powinna być drużyną mojego życia

Od finału Ligi Mistrzów minęło kilka dni (i choć nim przełamię się do ponownego zerkania w stronę gazet i portali o tematyce sportowej minie zapewne jeszcze kilkanaście), doszedłem trochę do siebie, mogę zatem oddać gorzki (subiektywnie) choć zasłużony hołd wspaniałej Barcelonie. Już.

Zabawne, jako dzieciak (w okresie wielkich i trudnych przemian w Polsce) dostałem od wujka oryginalną meczową koszulkę tego klubu przywiezioną prosto z Camp Nou (jak twierdził). Stosując proporcje odpowiednie do czasów, entuzjazmu, okoliczności itd. nie jestem w stanie wyobrazić sobie by obecnie ktoś mógł mi podarować coś co miałoby chociaż porównywalną wartość. Mimo, że przez lata traktowałem ową koszulkę jak świętość nie zostałem kibicem Blaugrany, nawet na chwilę. A okazji w swoim żīciu miałem ku temu jeszcze kilka. Pierwszym zagranicznym stadionem na którym zasiadłem był obiekt w stolicy Katalonii, rzecz jasna powalił mnie (jako młodzieńca dziewiczo kosztującego zachodniego footballu) zupełnie, ale klubu nie pokochałem. Lata później przez pewien czas dane mi było mieszkać nieopodal i… nic. Dlaczego złamałem złotą zasadę porywu zauroczenia i zakochania w tak korzystnych okolicznościach? Naiwne byłoby oprzeć się tu o założenie dojrzałej miłości do Manchesteru (zresztą cóż to za sposób myślenia by klub piłkarski umieszczać w ogóle w takich kategoriach), niemniej faktem jest, iż element ten zawsze u mnie po prostu był. Zmieniały się miejsca, kobiety, wyznania (swego czasu wpisywałem w tej rubryce Manchester United), poglądy, zabawy i akurat tylko kontekst kolejnego meczu MU pozostał niezmieniony.

Możliwe, iż jest jednak coś w tym ujmowaniu kibicowania w perspektywie miłości gdyż mimo wielu testów z poligamią tak na prawdę nie jestem w stanie skupić uwagi na więcej niż jednej osobie naraz, dla Barcelony zatem nie było już zwyczajnie miejsca. Przyznaję oczywiście, że od lat przyjaźnię się z Ajaxem, ale i on ponad przyjaźń się nie przebił. W tematyce kibicowania pozostała więc jedyna stabilność, tak jakby od urodzenia. Gdybym miał szczerze wskazać moment od którego wszystko się zaczęło nie potrafiłbym, Manchester jest we mnie odkąd pamiętam, podobnie jak poczucie o nierealności rzeczywistości które pozwala mi realizować kaprysy bez wytłumaczeń (nie chodzi rzecz jasna o to czy świat jest jaki jest, ale o podejście do interpretowania aktualności). Swoją drogą gdy byłem mały sądziłem, że istnieją tylko dwie rzeczy które są wieczne i ich zmiany nie jestem w stanie ogarnąć wyobraźnią:  pierwsza to możliwość, że papież nie pochodzi z Polski, druga zaś, że trenerem United nie jest Ferguson. Niebawem zapewne przyjdzie mi zweryfikować tezę ostatnią.

Od października zeszłego roku choruję na kompletną pustkę, wyłączając tylko jedną kwestię, niezmiennie kibicuję MU. W czasie samego finału jak zwykle przysłowiowo postarzałem się o parę lat i zrzuciłem kilka kilo, nie ma czegokolwiek porównywalnego (margines: tradycyjnie United finały grają koszmarne). Jeżeli mielibyście wybrać w jakim okresie krótkiej przecież footballowej rzeczywistości chcielibyście żyć, to co byście wybrali? Santos Pelego? Benficę Eusebio? Fenomenalnego Maradonę? A może Ajax Cruijffa? Zdajecie sobie sprawę, że to na co patrzymy, choćby Manchester Fergusona czy wspaniała Barcelona za jakiś czas będą uchodzić za kawał historii? Ja widziałem biegającego po boisku Erica Cantonę.

Czytaj dalej →

Ajax Amsterdam mistrzem Holandii 2010/2011

Od 2004 roku czekałem cierpliwie na kolejne mistrzostwo dla drużyny z Amsterdamu. Patrząc na klasę i dotychczasowe osiągnięcia zespołu okres to nadzwyczaj długi. Nie podołali (często mając problemy z zakwalifikowaniem się choćby do Ligi Mistrzów) Danny Blind, Henk ten Cate, Adri Koster, Marco van Basten, a nawet Martin Jol w którym pokładałem swego czasu wielkie nadzieje. Tytuł numer 30 wywalczony dopiero pod wodzą wielce (piłkarsko) zasłużonego Franka De Boera zdaje się być (przez wzgląd na zimowe osłabienia Suarezowo-Emanuelsonowe) dosyć zaskakujący. Tym większa jest radość z sukcesu, wyrwania trofeum w ostatnim meczu sezonu z Twente.

Ajax Amsterdam vs Twente Enschede 3:1 (1:0)
1:0 de Jong 23
2:0 Landzaat 47′ (sam.)
2:1 Janssen 48
3:1 de Jong 78

1.Ajax – 73ptk 72 – 30
2.FC Twente – 71ptk 65 – 34
3.PSV –  69ptk 79 – 34

Ajax mistrzem jest raptem od godziny, ale już można właściwie zastanawiać się nad potencjalną ilością(jakością) osłabień przed nowym sezonem. Od lat piłkarze opuszczają Amsterdam nadzwyczaj chętnie i brakuje przesłanek aby sądzić iż tym razem będzie inaczej. Stekelenburg, Vertonghen, van der Wiel… Można wymienić jeszcze kilka nazwisk, rzecz tyczy się (mam nadzieję) zmiany jakościowej gdyż trudno podejrzewać zarząd (również mam nadzieję) by pozwolił na więcej niż dwa/trzy transfery z klubu. Pozostaje jak zwykle liczyć na to, iż zdolna młodzież wypełni luki po odchodzących gwiazdach.

PS Jeszcze jedna sprawa, Ajax zdobył tytuł bez wyraźnego superstrzelca.

PS 2 Stek najwyraźniej pozazdrościł Realowi i również upuścił wywalczone po ciężkich bojach trofeum. Tak, bramkarz.

Czytaj dalej →

Bitwa pod Fontenoy (1745) z klocków lego

Polakom maj kojarzy się głównie z długim weekendem (w tym roku małym nakładem urlopu można odpoczywać przez grubo ponad tydzień), Międzynarodowym Dniem Solidarności Ludzi Pracy oraz Świętem Narodowym Trzeciego Maja (konstytucja, względnie uroczystości Kościoła katolickiego ku czci Maryi Królowej Polski). Patrząc trochę dalej miesiąc ten obfituje w wiele ciekawych rocznic i wspomnień wydarzeń istotnych dla różnych narodów. Wystarczy powiedzieć, że dzień swojej konstytucji mają w tym czasie również Japończycy i Norwegowie. W maju upadł Konstantynopol (1453) oraz Berlin (1945), miała miejsce rewolucja uważana za początek niepodległości Argentyny i kilku innych państw Ameryki Południowej (1810), a także zakończyła się Wojna Secesyjna (1865).

Dzisiejsza galeria z klockami lego, poświęcona będzie jednak wydarzeniu, które jest zdecydowanie mniej znane szerszej opinii publicznej. 11 maja 1745 roku niedaleko Tournai (obecnie Belgia, tuż przy granicy z Francją) doszło do potyczki pomiędzy wojskami austriacko-angielsko-holenderskimi a armią francuską, dowodzoną przez Maurycego Saskiego (syna króla polskiego Augusta II Mocnego). Podobno chory Maurycy przez większą część bitwy rozkazywał z noszy, a następnie wieczorem już samodzielnie przeprowadził kontratak dający jego oddziałom zwycięstwo.

Bitwa-pod-Fontenoy-lego-1

Bitwa-pod-Fontenoy-lego-2

Bitwa-pod-Fontenoy-lego-3

Bitwa-pod-Fontenoy-lego-4

http://mocpages.com/home.php/52034 by Perfectionist

Czytaj dalej →

Sport.pl – błędy, wpadki i informacje

To, na co mam zamiar zwrócić uwagę stało się właściwie standardem. Tym razem jednak kłuje mnie w oczy trochę bardziej niż zazwyczaj (jak sądzę przez wzgląd na zawarte informacje). Oczywiście rozumiem wagę spekulacji na temat José Mourinho i to, że są one istotniejsze od rozstrzygnięcia „Bitwy o Anglię” i Barcy dobijającej Ukraińców. Zresztą po co komu w sporcie wyniki, skoro największe emocje budzi to „kto, gdzie i za ile”. Nawet jeżeli nie chodzi o fakty (w kwestii ukierunkowania uwagi), a jedynie perspektywę domysłów budowanych na bazie innych domysłów.

Kolejna sprawa. Oto informacja o nowym logo PZPN. Jest prezes Grzegorz Lato i jeszcze raz prezes Grzegorz Lato, a owe logo? Rozumiem ciąg skojarzeniowy i fakt, że ciężko wyjść poza PZPN = Grzegorz Lato, dlaczego jednak zabrakło w artykule miejsca na coś co jest jego właściwym tematem?

Zdjęcie umieszczone przy artykule poniżej pokazuje natomiast bardzo wczesny projekt lwowskiego stadionu i nie ma kompletnie czegokolwiek wspólnego z tym jak ów stadion będzie prezentował się w rzeczywistości. Powiedzmy, że budowa jest bardzo zaawansowana i żadnym problemem nie jest sprawdzenie faktycznego wyglądu obiektu.

Na koniec (subiektywnie) największy babol (błąd) jaki kiedykolwiek widziałem na portalach o tematyce sportowej. Coś na miarę podania informacji, iż w finale mundialu w 2006 roku Materazzi uderzył głową Zizu i wyleciał z boiska, co było głównym powodem porażki reprezentacji Włoch w serii rzutów karnych.

źródło:sport.pl

Czytaj dalej →

Proste i szczere życzenia na Wielkanoc

Zastanawiałem się nad tym, co bardziej kojarzy się ze świętami wielkanocnymi: puchate króliczko-zajączki w towarzystwie kolorowych jajeczek, czy przybijany do krzyża Jezus Chrystus? A gdybyście mieli wybrać twarz tych kilku wolnych dni, to na kogo byście głosowali?

Powiedzmy, że to dylemat podobnego rodzaju co: życzyć należy wszystkiego dobrego, czy wyciszenia i refleksji nad własnym życiem? Nie jestem wierzący i religijna otoczka mało mnie interesuje, natomiast budowana na niej (a na czym nie?) nakładka komercyjna nuży. Na szaloną, konsumpcję, chlanie i obżarstwo jest tyle okazji w roku (np. Boże Narodzenie), wiec może wykorzystać Wielkanoc by po prostu odpocząć i pomyśleć? Mniej więcej tego wam życzę.

Easter-lego

http://mocpages.com/home.php/7660 by Sir Nadroj

Easter-lego-2

http://mocpages.com/home.php/24930 by Schfio Factory

Czytaj dalej →