Pora na transfery, czyli koniec sezonu ogórkowego

Wraz z pierwszymi prawdziwie wakacyjnymi promieniami słońca wraca sens rywalizacji piłkarskiej (pod postacią meczów o stawkę (Copa America i standardowych oczekiwanych kompromitacji polskich drużyn w eliminacjach europejskich pucharów (tu dosyć szybko z braku krajowego laku zostanie jedynie śledzić przygotowania przedsezonowe zachodnich potęg)).

Ekscytacja oknem transferowym (zwykle wypełniającym oczekiwanie na rozgrywki) w tym roku umyka mi zupełnie gdyż zarówno Manchester jak i Ajax dokonywały wzmocnień jeszcze przed oficjalnym terminem i poza pozyskaniem (zapewne za niewyobrażalną (nawet wizualnie) dla mnie kwotę) przez Diabły środkowego pomocnika niespodziewanych ruchów ciężko się w tej przestrzeni spodziewać. Pozostaje zatem obserwować resztę międzynarodowej stawki również rzucającą absurdalne kwoty za ludzi przez całe życie ćwiczących się w popychaniu kuli nogą (swoją drogą przypomina to wszystko tulipanowe szaleństwo z przełomu XVI i XVII wieku). Nie tym razem.

Pakując właśnie walizkę w celu ucieczki w miejsca jeszcze cieplejsze niż to dostępne obecnie za oknem, teoretycznie cieszy mnie, iż w przypadku MU w końcu powinien zostać rozwiązany problem z wykonywaniem stałych fragmentów, a martwi fakt, że na bramce po prostu nie może być lepiej niż w zeszłym roku, więc dokonany ruch transferowy poziomu nie podniesie (nie może), a plan maksimum to dorównać staremu (jak na warunki sportu) holendrowi. Do tego powiedziałbym, że np. zadowala mnie Ajax nieplanujący gigantycznej wyprzedaży i pozytywnie usposabia Pogoń sklejająca się w końcu na ekstraklasę…

Rzeczywistość (w opisie obserwującego) stała się ostatnio wybitnie jednostajna w swojej celowości zdarzeń. Najchętniej wysłałbym ciało i umysł na urlop w dwa inne (osobne względem siebie i zewnętrznego kontekstu) miejsca. Od jakiegoś czasu ich wzajemność przypomina poważny kryzys w związku. Coś jakby miłość się wypaliła?

Czytaj dalej →

Jajo, kampania reklamowa Agrofirmy Witkowo

„JAJO daj dziecku to najlepsze wielozbożowe.” Mocny kandydat do nagrody Baner Roku. Być może hasło ma swoją grupę docelową, którą motywuje do zakupu, jednak z tego co zauważyłem sprawdza się głównie jako poranny poprawiacz humoru. Ciekawe czy firma dalej będzie iść w tym kierunku, może następna kampania rozpocznie się od „Prosię…”

Jajo Agrofirma Witkowo

Czytaj dalej →

Chevrolet Corvette C3 1977, Szczecin

Przy ulicy Kolumba w okolicach styku z Tamą Pomorzańską można nabyć, a przynajmniej pomacać i zrobić zdjęcie, Chevroleta Corvette C3 z 1977 roku (czyli jeszcze z pionową tylną szybą), do tego w (subiektywnie) najdoskonalszej dostępnej wersji kolorystycznej. Samochód jest w niezłym stanie, choć trzeba będzie poświęcić mu trochę uwagi. Cena to prawie 1/1 (PLN/KM) w stosunku do przebiegu i wynosi 39 900 zł, sprzedawca jednak chętnie będzie ją negocjował (zdaje się, że nawet bardzo chętnie, gdyż krzyczał za mną gdy odchodziłem).

Chevrolet Corvette Szczecin

Cóż, wracam do Gran Turismo 5.

Czytaj dalej →

Czego możemy nauczyć się od Pełzaków?

Pełzaki (Rugrats) to dziwna kreskówka. Na tle innych animacji dla dzieci robi odpychające pierwsze wrażenie. Dopiero po chwili zaczynamy rozumieć, że treść i nietypowy wygląd składają się na ciekawy, spójny serial. Lubię przyglądać się odcinkom, lubię śledzić rozmowy bohaterów. Dziś zastrzelił mnie tekst, który mógłbym uznać za doskonałe podsumowanie obaw związanych z dorastaniem i ciągłą walką z dynamicznymi oczekiwaniami otoczenia.

Pełzaki:

Mama zabrała dziecko i położyła na jego miejscu arbuz. Pozostałe maluchy pomyślały więc, że bobas zmienił się w owoc. Jeden z brzdąców stwierdził z przejęciem:

„Dil przez całe życie był dzieckiem, nie poradzi sobie jako arbuz”

Czytaj dalej →

LEGO Friendly World, czyli mój pierwszy film z klockami

Już dawno minął rok od powstania filmiku LEGO Friendly World. Sam zastanawiam się dlaczego dotąd jeszcze nie wspomniałem tutaj o swoim pierwszym podejściu do kręcenia (a właściwie składania) animacji z ludzikami w roli głównej.

W którymś z miesięcy będących bliżej początku roku 2010, wraz z moją ówczesną sympatią, pod wpływem bliżej nieokreślonego impulsu, postanowiliśmy poświęcić jeden z wieczorów na zdjęcia do improwizowanej, krótkiej historyjki, która przesunęłaby miłość do klocków lego w obszar trochę bardziej praktyczny. Zabawa ta (a może raczej efekt) spodobała się również naszym znajomym i nawet zaprzyjaźniony zespół muzyczny zlecił nam stworzenie teledysku wykonanego tą techniką.

Do realizacji wideoklipu podeszliśmy zdecydowanie bardziej profesjonalnie, a nagranie zajęło nam ponad miesiąc ciężkiej pracy w wolnych chwilach. Później nastąpiła sekwencja wydarzeń (włączając przeprowadzkę za granicę), która rozmyła kontakty i rozbiła zawarte wcześniej znajomości. Szczerze mówiąc nie pamiętam już, czy nasze materiały zostały w jakikolwiek sposób wykorzystane, czy też zwyczajnie przepadły. Nam chodziło zresztą głównie o dobry pretekst do codziennej zabawy klockami lego.

Tak czy inaczej z tamtego okresu pozostał mi jedynie ten krótki filmik i przyznam, że wciąż mnie bawi. Możliwe, że przez wzgląd na kontekst.

Czytaj dalej →