Własna strona. Joomla, WordPress czy Blogger?

Gdy już zdecydowaliśmy się na rozpoczęcie blogowania i chcemy powalczyć o sławę, a także pieniądze w internecie, należy zastanowić się nad odpowiednim wyborem platformy. Przenoszenie strony między Bloggerem, a Joomlą, czy WordPressem jest uciążliwe, więc warto podjąć świadomą konsekwencji decyzję już na samym początku i najlepiej w niej wytrwać.

Pytania:

Aby wyselekcjonować odpowiedni (dla nas) system zarządzania treścią należy postawić sobie kilka podstawowych pytań:

1. Czy posiadam wiedzę techniczną?

A jeżeli nie, to czy chcę ją posiąść. Założenie strony na bloggerze (a także blox.pl, blog.pl itd.) jest banalnie proste i nie wymaga od użytkownika dysponowania jakimikolwiek wiadomościami na temat tworzenia witryn (obsługa serwera, podpinanie domen, instalacje…). Niestety jeżeli wszystko mamy podane na tacy to i nasz wpływ na funkcjonowanie serwisu jest mniejszy. Ta opcja przeznaczona jest zatem głównie dla osób, które chcą po prostu założyć konto i rozpocząć pisanie (na tekstach/zdjęciach opierając siłę swojego pomysłu). Pozostali szybko zaczną się tam dusić.

2. Strona będzie prywatna czy komercyjna?

Odpowiedź na to pytanie jest ważna właśnie ze względu na ograniczenia. WordPress i Joomla to nie tylko blog, ale również możliwość postawienia profesjonalnej strony firmowej, forum, portalu informacyjnego, a nawet sklepu. Blogger zaś, oferuje głównie dzienniki internetowe i małe serwisy tematyczne. Do tego, w drugim przypadku, trudniej wyrobić sobie markę oraz dostosować witrynę pod użytkowników i tym samym maksymalizować zarobek.

3. Ile pieniędzy mogę przeznaczyć na taką zabawę?

Tu sprawa jest prosta. Blogger, Blox.pl, Blog.pl dają nam możliwość założenia konta za darmo. Nie martwimy się ani o hosting, ani o domenę. WordPress i Joomla, to natomiast wydatek minimum 100 złotych rocznie. Istnieje też platforma WordPress.com oferująca stworzenie podstawowej witryny bez opłat, jednak uwolnienie dodatkowych opcji kosztować nas będzie ponad 300 zł.

4. Czy szybko się zniechęcam i dla kogo piszę?

Płacenie za swoją pracę dodaje motywacji, trudniej jest porzucić projekt, na który wyłożyliśmy pieniądze. Strona stojąca na WordPressie czy Joomli wygląda o wiele bardziej profesjonalnie, możemy zastosować więcej różnorodnych szablonów, łatwiejsze jest też pozycjonowanie, budujemy markę naszej domeny. Ceną jest jednak również poświęcony czas (cierpliwość, wyrozumiałość i chęć do nauki są niezbędne), więc jeżeli takie aspekty nas nie bawią i piszemy wyłącznie dla grupy znajomych, względnie nastawiamy się na przyjemność stukania samego w sobie, mniej licząc na zysk, czy gwałtowny rozwój, to darmowe platformy oferują dobre podstawy do prowadzenia małej witryny bez zobowiązań.

WordPress:

– Niewątpliwą zaletą tego systemu jest jego podstawowa prostota i łatwość z jaką możemy go rozwinąć. Mnogość wtyczek, skórek i opcji edycji pozwalają na przekształcenie dziennika internetowego w profesjonalną stronę tematyczną.
– Nauka obsługi zajmie nam nie więcej niż jeden wieczór, a później możemy już dłubać do woli dostosowując witrynę do własnych potrzeb.
– Bez większych problemów postawimy portal, forum lub sklep internetowy.
– W wordpressie w prosty sposób optymalnie dopasujemy ułożenie reklam, oraz zainstalujemy kody Prolink lub SeoPilot.
– Do obsługi tego systemu potrzebujemy własnej domeny oraz wykupionego miejsca na serwerze. Wraz z rosnącą ilością odwiedzin wzrasta także koszt utrzymania serwisu (co tyczy się również szansy na zarobek).
– Platforma jest często aktualizowana i posiada solidne wsparcie, również w języku polskim.
– Oprogramowanie możemy pobrać za darmo.
– WordPress jest bardzo popularnym systemem do prowadzenia małych i średnich stron.
Strona główna: http://wordpress.org
Strona polska: http://pl.wordpress.org

Joomla:

– System posiada większość wymienionych wyżej cech WordPressa, jednak jest dużo bardziej rozbudowany. Dla doświadczonych użytkowników będzie to z pewnością dobry wybór, ale poradnik ten jest dedykowany głównie osobom rozpoczynającym swoją przygodę ze stronami internetowymi, więc jeżeli czytacie niniejszy tekst ze względu na poszukiwane informacje, to przy pierwszym podejściu Joomla może okazać się trochę przytłaczająca. Nie zrażajcie się jednak.
– Panel administratora wydaje się mało intuicyjny i czasami ciężko się w nim połapać. Trzeba po prostu do niego przywyknąć.
– Schemat zarządzania postami daje za to więcej możliwości w administrowaniu treścią na stronie głównej i podstronach. Wpisy można grupować oraz poddawać bardziej złożonej edycji.
– Stronę główną idzie skonstruować z modułów, a gdy dodamy do tego bogactwo wtyczek i szablonów, to okaże się, że opcje są praktycznie nieograniczone.
– Joomla jest doskonała dla średnich i większych stron.
Strona główna: http://joomla.org
Strona polska: http://joomla.pl

Blogger:

– To zdecydowanie najprostsza i najmniej wymagająca platforma.
– Rozpoczęcie działalności wymaga jedynie założenia konta. Dodatkowo przejrzysty panel administracyjny zachęca do publikowania.
– System dysponuje sporą ilością szablonów, a układ możemy edytować przesuwając elementy.
– Prowadzenie strony nie wymaga jakichkolwiek wkładów finansowych.
– Możliwości zarabiania są jednak ograniczone, przykładowo o udziale w giełdzie linków lepiej zapomnieć. Nie wszystkie programy przyjmują też strony stojące na Bloggerze.
– Niestety musimy trzymać się regulaminu serwisu. Nasze pliki utrzymywane są na serwerach (do których zresztą nie mamy bezpośredniego dostępu) korporacji i to ona decyduje o warunkach świadczenia usługi. Nie mamy wpływu na zmiany w systemie.
– Standardową domeną serwisu jest .blogspot.com. jednak możemy podpiąć własną, choć ruch ten jest właściwie pierwszym krokiem do opuszczenia platformy. Początek dbania o swoją markę, to również wstęp do uświadomienia sobie ograniczeń tego systemu, zwłaszcza w obliczu globalnej manii profesjonalizmu. Brak wtyczek, znikomy wpływ na dopieszczenie seo, kiepska plastyczność to tylko kilka z dokuczliwych wad.
– Blogger najlepiej sprawdza się przy prowadzeniu małych stron lub budowaniu zaplecza.
Strona: http://blogger.com

Podsumowanie:

A właściwie rada. Gdy zmierzacie stworzyć pierwszą stronę nie bójcie się skoku na (pozornie) głęboką wodę. Płacenie za swoją pracę oczywiście wymaga przełamania, jednak konieczność zakupienia domeny i hostingu (o czym opowiem w następnej części) nie powinna was zniechęcać. Zdecydowanie lepiej jest tworzyć dla siebie i na własnych warunkach, mając kontrolę nad wszystkimi aspektami.
Z darmowych platform wyrasta się podobnie jak z dziecięcych ubrań, gdy po jakimś czasie spędzonym na Bloggerze zdecydujecie się na migrację okaże się, że jest sporo problemów do rozwiązania (choćby ustawienie przekierowania) i część działań trzeba zacząć od początku. Jeżeli wasza strona ma być czymś więcej niż prostym blogiem, jeżeli myślicie o konkretnym zarobku, czy też lubicie dłubać w ustawieniach i wyglądzie, to od razu wybierzcie WordPressa lub Joomlę.
Swoją przygodę z tworzeniem w internecie zaczynałem od tego drugiego systemu i początkowo wydawał mi się on zdecydowanie zbyt przekombinowany, ale to mrowie opcji zdało w końcu egzamin przy dużych projektach. Do znakomitej większości witryn wystarczy jednak dobrze rozwijany WordPress, i to właśnie tę platformę polecam wam jako najlepszą przy stawianiu pierwszych kroków. Prostota, intuicyjność oraz świetne wsparcie przyczyniły się do ogromnej popularyzacji WordPressa wśród blogerów i administratorów większych serwisów. Zresztą również ta strona jest na nim postawiona.

Czytaj dalej →

Londyn widziany przez pryzmat klocków lego

Stali bywalcy zakamarków internetowej rzeczywistości dobrze wiedzą jaką popularnością cieszą się obecnie połączenia różnych zdjęć z tych samych miejsc lecz odmiennych kontekstów. Autorzy często oferują nam podróże w przeszłość zestawiając współczesne ulice z obrazami pokazującymi życie w latach już prawie zapomnianych. Przyznacie, że robi to zwykle spore wrażenie.

W tej kategorii grzebania przy klasycznym spojrzeniu na codzienność mieszczą się też prace podmieniające konkretne elementy na ich abstrakcyjne odpowiedniki. Zapewne pamiętacie cykl zdjęć z ręką trzymającą szkice zasłoniętych obiektów itp.

Podobny pomysł jest podstawą fotografii (i filmu), które chciałem wam dzisiaj pokazać. Temujin Doran użył konstrukcji z klocków lego aby zmodyfikować ulice i widoki Londynu. Trzeba przyznać, że wyszło mu to znakomicie.

Lego-London

Lego-London-2

Czytaj dalej →

Jak przywrócić Skitch 2.0 do wersji 1.0.12 (downgrade)

Skitch 2.0 to zdaniem wielu najgorsza aktualizacja aplikacji jaką kiedykolwiek wydano (w ogóle). Autorzy, w imię większej integracji z usługą Evernote, wycięli taką ilość prostych funkcji, że właściwie dostaliśmy zupełnie nowy program. Dodajmy, program dużo gorszy od poprzednika pod względem użyteczności (subiektywnie).

Prywatnie najbardziej boli mnie fakt, że nie mogę znaleźć opcji złapania całej strony z URL. Używałem jej bardzo często. Do tego zmieniono ilość formatów w jakich można zapisać zdjęcia, utrudniono szybkie zrzuty i modyfikację rozmiaru, a także zabrano ikonkę z górnego paska (osadzając ją trwale w docku). Oczywiście nowa wersja posiada swoje zalety, tylko nie dla osób, które korzystały z tej aplikacji w sposób podobny do mojego.

A zatem wracamy do starszego wydania, czyli Skitch 1.0.12:
1. W tym celu pobieramy plik dostępny >TUTAJ<
2. Rozpakowujemy i wrzucamy zawartość do folderu „Programy”
3. Wybieramy opcję „zastąp”
4. Cieszymy się starym dobrym Skitchem

PS. Ostatnio zaczynam bać się aktualizacji

Czytaj dalej →

SugarSync, czyli alternatywa dla Dropbox i SkyDrive

SugarSync to jedna z chmur dostępnych obecnie na rynku. Nad odpowiadającym subiektywnym wymaganiom rozwiązaniem w tej dziedzinie rozglądałem się mniej więcej od momentu, w którym dysk mojego brata zginął śmiercią tragiczną (ostatecznie dobity jeszcze przez lokalny serwis komputerowy).
Szczerze mówiąc do tamtej chwili nie przepadałem za robieniem backupów zawartości komputera, uważając to za dosyć uciążliwe. Cóż, jak żyję nie doświadczyłem poważniejszej awarii sprzętu i utraty jakichkolwiek danych. Od czasu do czasu przerzucałem ważniejsze pliki na pamięć USB i to w zasadzie tyle.

Jednak tamto wydarzenie pokazało mi jak łatwo można stracić część siebie i jak bardzo jest to bolesne. Niby oczywistość, ale bez wcześniejszych doświadczeń, dopiero patrząc na minę człowieka, który swoich danych już nie odzyska, byłem w stanie w pełni to pojąć. Ok, koniec smutnej historii o wielkiej utraconej (niebezpośrednio) miłości. Wyobrażenie zrozumie ten, kto prywatnego komputera używa jako narzędzia pracy.

Poszukiwania odpowiedniego miejsca na dane, które mógłbym mieć zawsze przy sobie rozpocząłem od Dropbox (iCloud niestety jest na tę chwilę zbyt ograniczony). Usługi tej używałem dotąd głównie do dzielenia się plikami i robienia automatycznych backupów stron internetowych stojących na wordpressie. Podstawowe 2GB wzbogacone o kilka „poleceń” w zupełności wystarczało dla tekstów i paru lekkich blogów. Teraz potrzebowałem czegoś co pozwoliłoby mi na przechowywanie części ważnych danych z możliwością szybkiego przywrócenia ich na dysk komputera oraz dostępem z urządzeń mobilnych. Dropbox podstawowo synchronizuje specjalnie przeznaczony do tego folder, w którym trzymamy wybrane pliki. Z tym można sobie jeszcze poradzić, ale zależało mi też na czymś trochę tańszym.

Ciekawą opcją wydawał się również SkyDrive od Microsoftu. Tu na starcie otrzymujemy aż 7GB, a dokupienie 20 sprowadza się do 34 złotych (nieobjętych wahaniami kursu dolara) rocznie. Brzmiało to na tyle dobrze, że się skusiłem. Niestety okazało się, że korporacja bardzo poważnie traktuje regulamin usługi łącznie z zapisem o możliwości usuwania plików i blokowania konta według własnego widzimisię. Dane, które chciałem przechowywać, to własne fotografie, kolekcja muzyki i dużo tekstów (w tym pisany właśnie doktorat), więc lawina informacji o jawnym grzebaniu w folderach oznaczonych jako prywatne spowodowała z mojej strony gwałtowny odwrót i ucieczkę z chmury Microsoftu. Szkoda, początki wyglądały na dosyć przyjazne dla użytkownika.

Automatycznie z powodu trochę mniej jawnego grzebania odpadło również Google Drive. Pozostało mi jedynie przyjrzeć się projektom nie prowadzonym przez łasych na wszelkiego rodzaju dane potentatów. Nie łudzę się, podglądają wszyscy, ale nie każdy ma tak absurdalne zapędy jak właściciel SkyDrive i są miejsca, w których moje pliki będą bezpieczniejsze. Oczywiście pierwsza opcja to SpiderOak, ale pomyślałem, że może znajdzie się coś trochę prostszego w obsłudze.

Szukając według swoich wytycznych trafiłem w końcu na SugarSync. Usługę z aplikacjami na Mac, iPhone’a oraz iPada (na czym również mi zależało), oferującą 30GB za 49,99$ rocznie, z synchronizacją wybranych folderów z komputera (wystarczyło jedynie zaznaczyć „Muzyka, Obrazki, Dokumenty, Biurko”). Co więcej pierwszy miesiąc jest zupełnie za darmo, więc produkt można w spokoju wypróbować. Czas ten wystarczył mi do postawienia wniosku, że SugarSync jest niedocenianą, mniej popularną, ale jednak realną konkurencją dla Dropbox. Pomijając jeden drobny problem. Aplikacja jest naprawdę brzydka. Co oczywiście nie pomniejsza jej funkcjonalności. Dodatkowo wygląd rekompensują trochę zapewnienia właścicieli o braku restrykcji względem plików utrzymywanych w chmurze jako prywatne.

W ten sposób spełniono wszystkie moje warunki.

SugarSync oferuje:
+ Automatyczną synchronizację wybranych folderów (mogą być różne dla wielu komputerów, można też wykluczyć podfoldery)
+ Dobre aplikacje dla urządzeń mobilnych
+ 5GB za darmo + 500MB za każdego użytkownika z polecenia
+ Przystępne ceny w opcjach płatnych (oraz pierwszy miesiąc za darmo)
+ Brak ograniczeń względem plików prywatnych
+ Łatwą obsługę w stylu ustawiamy w minutę i zapominamy
+ Podgląd bieżących operacji
+ Kosz zapobiegający przypadkowemu usunięciu plików
+ Wszystkie popularne funkcje Dropboxa i innych dysków internetowych
+ Na rynku od 2008 roku

Niestety:
– Nad wyglądem aplikacji trzeba jeszcze popracowac
– Pierwsza synchronizacja z pobraniem materiałów do chmury trwała wieki (ale to akurat można zrozumieć przy 30GB)
Poniżej znajdziecie ref link dający bonus 0,5GB przy rejestracji. Jeżeli zdecydujecie się na plan płatny po miesiącu otrzymacie dodatkowo 10GB.

Zarejestruj się w SugarSync >TUTAJ< (bonus 0,5GB)

Ze swojej strony bardzo SugarSync polecam. Bawcie się kolorowo.

Czytaj dalej →

Czy warto mieć własną stronę internetową lub blog?

Jak rozpocząć blogowanie i czerpać z tego przyjemność. Niebawem miną dokładnie dwa lata odkąd zabrałem się za pisanie na blogu (a właściwie na blogach). Lubię liczyć różne rocznice, więc przy okazji tej postanowiłem w kilku postach podsumować swoją działalność i udzielić paru porad osobom noszącym się z zamiarem założenia własnej strony internetowej. Poruszę tu tematy odnośnie wyboru platformy, domeny, hostingu, możliwych zarobków, a także znalezienia motywacji i oczywiście czytelników. Zapraszając do lektury wstępu zaznaczam, że moje uwagi mają często charakter subiektywny i opierają się prywatnych doświadczeniach.

1. Dlaczego chcę prowadzić blog?

W swoim podstawowym założeniu blogi miały stanowić internetowe dzienniki prywatne. Tak też zaczynałem. Kilka zdań o ciekawej książce, którą akurat skończyłem czytać, kilka o piosenkach wpadających w ucho, względnie przemyślenia z jakiejś naukowej konferencji. Obecnie większość autorów wybiera konkretną tematykę i skupia się wyłącznie na niej. Blog służy wyrobieniu sobie odpowiedniej marki, zaznaczeniu obecności w internecie w kontekście dziedziny, wymianie poglądów w ramach określonego obszaru. Rozrost internetu i ilość ludzi poszukujących informacji wymusił specjalizację, oczywiście jeżeli kierują wami pobudki finansowe lub chcecie czerpać korzyści z posiadanej wiedzy. Wiele można tu zwojować, ale nie obejdzie się bez ciężkiej pracy.

2. Zarabiać czy pisać pamiętnik?

Perspektywa zdobycia pieniędzy dzięki stukaniu w klawiaturę we własnym domu wydaje się kusząca. Znam wiele osób zakładających strony w duchu potencjalnego zysku. Niestety do osiągnięcia sukcesu najczęściej potrzeba dobrego rozeznania, świadomego wyboru dziedziny, wiedzy, miesięcy harówki, trochę szczęścia oraz chęci do nieustannej nauki. Dodanie dziesięciu postów o PlayStation i czekanie na wejścia nie zmieni w waszym życiu czegokolwiek.
Ludzie zapominają dziś, że są też rzeczy, które można robić nie dla pieniędzy. Obecnie czytasz post na blogu prowadzonym bez profitów. Założyłem go by od czasu do czasu zebrać myśli i coś podsumować. Jest to ogólnie pierwsza strona jaką stworzyłem na własnym serwerze. Z niej wykiełkowały kolejne (komercyjne) ale mimo tego wciąż wracam tu aby nad czymś się zastanowić lub coś zanotować.

3. Koszty

Pamiętajcie, że na początku zawsze będziecie dokładać do pisania w internecie (pomijam tu platformy darmowe oferujące tworzenie bez opłat, ale nakładające wiele ograniczeń). Serwer na pierwszą małą stronę to koszt między 50-100 złotych rocznie, tyle samo zapłacicie za domenę (w kolejnych wpisach wyjaśnię szczegółowo jak się do wszystkiego zabrać). Dla osób pracujących, te 10-20 złotych miesięcznie nie jest dużym wydatkiem na hobby (tak właśnie najlepiej myśleć o blogu).
Inna sprawa, że za pisanie biorą się często ludzie młodzi i tu poświęcenie kieszonkowego jest już sporym problemem. Pomyślcie jednak, że to jedna paczka papierosów mniej, więc może pójść w parze z postanowieniem ograniczenia palenia. Do tego wykazując zainteresowanie taką formą spędzenia kilku godzin wolnego czasu w tygodniu, rodzice mogą zechcieć wam tę zabawę sfinansować.
Gdy wasza witryna zacznie zyskiwać popularność pojawi się możliwość uzyskania dochodu, ale do tego droga daleka i wyboista.

4. Motywacja

Skoro zdobycie dużej ilości czytelników, zarabianie i regularne dodawanie ciekawych postów jest trudne, to skąd czerpać motywację do pisania? Blog nie powinien być owocem impulsu, dobrze jest wszystko dokładnie przemyśleć. Nawet jeżeli zapisujemy tam wyłącznie prywatne notatki i stukamy głównie dla siebie lub wąskiego kręgu przyjaciół, strona musi być wynikiem mocnego postanowienia. Potrzebujemy posiadać cel działań. Uporządkowanie myśli, zarobek, nie ważne. Istotne jest by przekonać siebie do regularności i pisanie uczynić częścią codzienności. Ta czynność musi nam dawać bonus, ulgę, samozadowolenie, stanowić element porządku. Wtedy uzyskamy właściwą motywację do prowadzenia strony.

5. Demotywacja

Na koniec wstępu kilka faktów, które być może was trochę przygaszą ale musicie o nich wiedzieć.
– Po pierwsze, tak jak już wspomniałem, od startu będziecie do zabawy dopłacać. Szybki i łatwy zysk możecie włożyć miedzy bajki.
– Po drugie, zdobywanie czytelników to żmudne zajęcie. Początkowo na waszą stronę trafiać będą pojedyncze osoby. Dobicie do 50 wizyt dziennie może potrwać nawet kilka miesięcy (mimo starań), do 100 rok. Nie bądźcie zdziwieni jeżeli okaże się, że wasz pomysł to klapa i mimo włożonej pracy nie ma chętnych by przeglądać teksty. Trzeba umieć to przyznać.
– Po trzecie, rozwijanie strony (jeżeli nam na tym zależy) wymaga regularności w pisaniu i kontaktach z gośćmi. Zapomnijcie o wieczornym serialu.
– Po czwarte, czytelnicy potrafią być upierdliwi i wyprowadzić blogera z równowagi, czego nie powinniście okazać.
– Po piąte, to co piszecie pod własnym nazwiskiem lub nickiem przylepia się do was i pomyłki czy głupstwa będą się za wami ciągnąć. Dbajcie o swoje imię.
– Po szóste, gdy blog będzie rosnąć w końcu pomyślicie o pozycjonowaniu. A te, albo jest drogie (allegro nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem) albo wymaga kolejnych godzin ciężkiej pracy.
– Po siódme, wyszukiwarki są ważne w generowaniu ruchu. Musicie więc postępować zgodnie z wytycznymi twórców. A i to nie gwarantuje, że wysiłek podjęty przy marszu na pierwszą stronę zostanie doceniony. Co więcej gwałtowna utrata pozycji może was zaskoczyć pozornie bez powodu.
– Po ósme, wszystko wymaga czasu (i cierpliwości), swoją pracę będziecie mogli ocenić z perspektywy przynajmniej roku lub dwóch.
– Po dziewiąte, będą kryzysy. Macie to jak w banku.

Wszystkim życzę powodzenia i spełnienia marzeń o własnej stronie (względnie pensji z pisania).
Pamiętajcie, bądźcie wytrwali w postanowieniach i zaglądajcie tu po porady. W następnych częściach wybierzemy platformę, domenę, serwer, zainstalujemy system zarządzania treścią i poszukamy ciekawych skórek.

Czytaj dalej →