Sir Alex Ferguson! Żegnaj Fergie

To jedna z najdziwniejszych chwil w moim życiu. Mówię zupełnie poważnie. Jako dzieciak nie potrafiłem sobie wyobrazić papieża, który nie jest Polakiem i Manchesteru United prowadzonego przez innego trenera niż Alex Ferguson. W pewnym sensie można to zrozumieć. Obaj byli na swoich miejscach zanim uzyskałem świadomość własnych poczynań i co do obu wraz z upływem czasu nabierałem przekonania, że są wieczni i niezmienni. Później oczywiście przyszła pora, aby te złudzenia powoli tracić.

Tak czy inaczej z Alexem spędziłem blisko 20 lat. Tydzień w tydzień oglądam lub słucham o poczynaniach jego drużyny. Ferguson jest jedynym człowiekiem, którego zdjęcie stało kiedykolwiek na moim biurku. Właściwie jest moim jedynym idolem. Od dziecka patrzyłem na niego niczym na święty obrazek, co zawsze wywoływało śmiech ze strony rodziców. Dziś do tych spraw mam co prawda więcej dystansu, ale i tak poświęcam temu managerowi oraz jego zespołowi kawał codzienności.

Żałuję, że wszystko stało się tak nagle i nie będę mieć nawet szansy na to, aby ostatni raz zobaczyć go na żywo, na ławce Manchesteru United. Chciałbym jakoś pożegnać się z własną koncepcją tego człowieka przez lata towarzyszącą mi w głowie. Od teraz będę widywać Alexa Fergusona jedynie w krótkich urywkach podczas nudniejszych fragmentów piłkarskich spotkań, tak jak pokazuje się Bobby’ego Charltona.

Nie żałuję natomiast rozpalonej pasji i wielu lat niesamowitych emocji. Dziękuję.

Powiązane wpisy: