Arsenal Londyn spadł do mid-cardu*

Przynajmniej to wskazuje nam początek sezonu Premier League. Początek, na który klub z Londynu wydaje się być zupełnie nieprzygotowany. Oczywiście, dużą rolę odgrywa tu kwestia odejścia Clichy’ego, saga z transferem Fabregasa oraz przyszłe (ale pewne już) odpłynięcie Nasriego, jednak to nie fizyczne straty w ludziach rzucały się podczas ostatniego meczu z Liverpoolem w oczy najbardziej. Jedno co utkwiło mi w pamięci, to wrażenie, że po utracie bramki Kanonierzy zdecydowanie nie są w stanie podjąć walki o wyrównanie. Gol, przegrana i tyle. Zespół klasycznie (definitywnie) rozbity, czy po prostu jeszcze nieposkładany?

Wenger nie słynie z zatrzymywania zawodników na siłę (lub choćby kuszenia ich podwyżkami), więc wspomnianych strat należało się prędzej czy później spodziewać. Problemem wydaje się być tu moment i przeciąganie oczywistych decyzji w nieskończoność, przez to team wygląda tak jakby jeszcze nie wystartował w rozgrywkach, trochę się kompletuje, trochę dekompletuje i trochę zgrywa. Nie pasuje to kompletnie do ostrego wyścigu o zwycięstwo w angielskich mistrzostwach, z tym, że paradoksalnie w szerszej perspektywie może to wyjść drużynie na dobre. Domeną Arsenalu w świadomości kibiców jest długie utrzymywanie się na czele tabeli i opad w końcówce. Obecnie może zdarzyć się odwrotnie, szarpany w początkowej fazie zespół złapie rytm w środkowej części sezonu i uwolniony od pogrzebanych już nadziei, zostanie zapamiętany z dobrego zakończenia.
Jest jednak ku temu pewien warunek. W około drużyny powinno w końcu ucichnąć, a piłkarze muszą przestać (wraz z dziennikarzami) dochodzić czy przypadkiem odpływ gwiazd jest może dowodem na beznadzieję panującą w klubie. Arsenal ugina się w takim wypadku dzięki przedziwnemu schematowi: aby osiągać sukcesy potrzebni są znani piłkarze, którzy chcą grać w klubach osiągających sukcesy. Chodziłoby tu zatem o perspektywę wygranych, którą klub medialnie utracił, a której brak powoduje nieustanne wewnętrzne napięcie.
Czyściec środka Premier League może być zatem w dwóch opcjach zbawienny:
1. Jeżeli, to faktycznie jest obecny poziom zespołu, powinien on się tam odnaleźć i zrzucić presję nadoczekiwań związanych z triumfami, wtedy pewnie próbą budowania czołowej pozycji od nowa (z dobrą ukształtowaną już podstawą zespołu) zajmie się ktoś inny.
2. W drugim wypadku piłkarze po prostu się otrząsną i zamiast nieustannie za czymś gonić, będą walczyć o swoje, a w to że skład Kanonierzy wciąż mają niezwykle utalentowany chyba ktokolwiek nie wątpi.

Jakby na kwestę spojrzeć poniekąd próbuję nie zabijać koncepcji, którą szanuję. Nie chodzi tu o transferową oszczędność (wystarczy spojrzeć na zestawienia, by dojść do wniosku, że Londyńczycy skąpi nie są). Dokładniej oddam myśl cytatem. Jeżeli znacie serial IT Crowd, to z pewnością pamiętacie (kilkukrotnie powtarzany) tekst z poradnika dla ludzi, którzy nie znają się na piłce, a chcieliby zamienić z kibicami kilka zdań:

– Did you see that ludicrous display last night?
– What’s Wenger doing sending Walcott on that early?
– Thing about Arsenal, they always try to walk it in.

 

Zapraszam do komentowania.

*Mid-carder – Wrestler, który walczy w niezbyt istotnych pojedynkach, ale jest dosyc dobrze znany i w miare czesto pojawia sie na galach PPV (za wrestlefans.pl).

Powiązane wpisy: